Classical The best music site on the web there is where you can read about and listen to blues, jazz, classical music and much more. This is your ultimate music resource. Tons of albums can be found within. http://www.theblues-thatjazz.com/en/classical/6138.html Fri, 19 Apr 2024 10:59:09 +0000 Joomla! 1.5 - Open Source Content Management en-gb Waclaw Zimpel – Lines (2016) http://www.theblues-thatjazz.com/en/classical/6138-zimpel-waclaw/23366-waclaw-zimpel--lines-2016.html http://www.theblues-thatjazz.com/en/classical/6138-zimpel-waclaw/23366-waclaw-zimpel--lines-2016.html Wacław Zimpel – Lines (2016)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


1.Alupa - Pappa 10:20
2.Breathing Etude 08:02
3.Deo Gratias 02:59
4.Lines 06:03
5.Five Clarinets 04:29
6.Tak, Picture 07:50 

Wacław Zimpel - Clarinet, Alto Clarinet, Bass Clarinet, Organ, Fender Rhodes, Khaen

All composed by Waclaw Zimpel
except track 3, composed by Johannes Ockeghem

 

The Polish clarinetist and composer Waclaw Zimpel has played in numerous bands over the years, including, most recently, his own Waclaw Zimpel Quartet, and the Waclaw Zimpel To Tu Orchestra, with which he released the notable albums Stone Fog (2013) and Nature Moves (2014) respectively, on the excellent jazz label For Tune. Lines is his first solo effort.

“What I had in mind was mostly polyphonic music but I couldn’t see a point in working on this with other players,” says Zimpel. “First of all, I wanted to perform most of the melodic lines on clarinets. I had a very precise vision of how those lines should be composed and it felt very natural to perform all of them by myself. Secondly, this album is mostly written not improvised so I had no problem recording track after track feeling that some of live-performance spontaneity is being lost,” he adds.

Zimpel is something of a scholar. Over the years he’s delved into the musical traditions of India, Japan, and Morocco and researched the roots of improvisation from liturgical music to African trance. With Lines, the Polish clarinetist constructs an intricate sonic framework of parallel chords that attain a ritualistic effect by virtue of their varying configuration. He explores the depths of sound by unhinging any linearity in time that might carry a narrative intention in order to unveil new projections of aural space. Different musical environments are suggested, although the opening track, Alupa – Pappa, locates the album firmly in the Minimalist camp and sets the tone.

“I think that you can sense this characteristic approach to space and sound is audible on all compositions, despite the fact that they differ between themselves. What might be the main common denominator is the inspiration I drew from the pioneers of American minimalism, like La Monte Young and Terry Riley. Some parts of ‘Lines’ are in a way a paraphrasis of their formal ideas from the 60’s and 70’s. I also believe that ‘Deo Gratias’, being a Renaissance canon in its own way, also fits this concept as a prophecy of minimalism composed 500 years earlier,” explains Waclaw.

Notwithstanding the subtly shifting patterns of the album, it would be misleading to think, that Lines is just a modern take on Minimalism, even if the debt to Reich, Riley & co is undeniable, as the title track testifies. Moreover, the philological approach is guaranteed by the use of Hammond organ and fender Rhodes, which appear elsewhere in the album. Zimpel’s take, though, is wider in scope. As he mentions, with Deo Gratias he also looks back at the work of the Flemish 15th century singer, choirmaster, and composer Johannes Ockeghem. Zimpel mimics the density of events in Ockeghem’s polyphonic music, often giving each new voice he introduces throughout the album, something different to say about any melodic or rhythmic idea proposed by another. This is achieved in a remarkably unlabored and seemingly effortless manner. The emphasis is always on the emotional undercurrent that seeps through loops and tones. The organic quality of the sound is mesmerizing in its flow. The rhythmic spell is only eventually broken midway through the closing track Tak Picture, only to resurface briefly before finally grinding to a halt. ---Gianmarco Del Re, fluid-radio.co.uk

 

 

Przypomniała mi się anegdota o Johnie Cage’u. Pewnego razu był na przyjęciu i w tle leciała muzyka. Nie zwracał na nią szczególnej uwagi, ale potem wsłuchał się bardziej i spytał gospodarza: „Oh, that’s quite interesting. Who wrote that?”. Zakłopotany gospodarz odpowiedział: „I can’t believe this! You did”. (Zażartował, a ja wybuchłem śmiechem. Ostatecznie wieczór dobiegł końca, a zabawną sytuację wspominam do dziś). Tak bywa z minimal music Cage’a (gdzie czynnik losowości prowadzi do nieprzewidywalnych rezultatów), ale też z amerykańskim minimalizmem – gdzie gęste powtórzenia są tworzywem obiektywnym. To znaczy, że repetycje MOGĄ BYĆ sugestywne, lecz NIE SĄ formą, która skutecznie komunikuje ego kompozytora. Dlatego nie może być mowy o wyraźnym, dystynktywnym głosie jednego artysty, kompozytora, w przypadku takich utworów, jak choćby „Music For 18 Musicans”. Minimalistyczny przewrót polegał głównie na wyzwoleniu z przymusu komplikacji, właściwego akademickiej klasyce, z jej pompatycznymi historiami i symfonicznym masywem. Polegał na powrocie do przejrzystości i prostoty – bo przecież w minimalizmie wszystko jest na wierzchu, jak pięknie pokazuje „Canon For Conlon Nancarrow” Jamesa Tenneya. Bierzemy pojedyncze nuty i stopniowo skracamy interwały – czynność powtarzamy, aż powstaje wartki nurt, a potem gładki noise.

O minimalizmie pisało już wielu i pisało lepiej, więc nie traćmy czasu. Pierwszy (!) solowy album Wacława Zimpla zasługuje na coś więcej, niż bycie przypisem do przeszłości. Skoro podobieństwa do Rileya zasadne są jedynie w przypadku dwóch utworów: otwierającego i zamykającego „Lines”. Organowe płaskowyże faktycznie mogłyby wyjść spod ręki Amerykanina, sam Zimpel w albumowej notce do określenia tych podobieństw używa słowa „parafraza”. Trzeba przyznać, że to idealne określenie. I tutaj rozpoczyna się magia. Zimpel z pomocą parafraz uklepał sobie solidny grunt pod własną ekspresję, w sposób skuteczny znosząc ten motoryczny obiektywizm. A wszystko za sprawą tytułowych linii.

No tak, linie. Prawdą jest, że „Lines” to album solowy, ale podobnie jak z temperaturą „faktyczną” i „odczuwaną”, słuchając albumu „wyczuwa się” obecność dwóch Wacławów Zimplów. Pierwszy jest konstruktorem podłoża, czyli muzykiem używającym stylistyki minimalizmu. Dla tej postaci najistotniejsze są linie ściśle splecione, uzyskujące konkretny wymiar i twardość. Mówimy o muzyku, który ułożył wszystkie partie organów Hammonda, Fender Rhodesa i dodał ozdobniki instrumentem o nazwie khaen (w utworze tytułowym). Oraz sprawił, że wszystko trzyma się kupy. Drugi Zimpel to znajomy klarnecista, preferujący linie rozplecione, wolne, przelatujące ponad naszymi głowami. To autor prawie ambientowego „Breathing Etude”, małych polifonii w „Five Clarinets” i płaczliwych zadęć w drugiej połowie „Alupa-Pappa”. Nasza para sobowtórów spotyka się w centralnym punkcie albumu, czyli w „Deo Gratias”, reinterpretacji renesansowego kanonu, za sprawą swojej konstrukcji jednocześnie splecionego i lotnego.

Na polifonię w muzyce Zimpla zanosiło się już od dłuższego czasu. Na przykład pomysł realizowany w „Five Clarinets” – pięć przeplatających się klarnetowych linii melodycznych – jest rozwinięciem outra z „Luljety Leshanaku (part II)”, z albumu „Kot (czy też kotka?)” Ola Walickiego. A był to rok 2014, gdy Wacław Zimpel grał u boku Walickiego na klarnetach i harmonium, popisując się chwytającymi za serce solówkami. Na „Lines” ekspresja budowana jest zgoła inaczej. Z pomocą skomponowanych pasaży, nie improwizacji, co uwydatnia głęboki ład i harmonię muzyki, która jest wpierw pomyślana, a dopiero później zagrana. I gdy dźwięki w ostatnim „Tak, Picture” zanikają w sposób, który mógłby być preludium do pierwszego „Alupa-Pappa”, co sugeruje nie tylko konstrukcję klamrową, ale i efekt nieskończonej pętli, staje się jasne, że „Lines” to album kompletny, co w moim rozumieniu oznacza: wolny od zmarnowanych sekund. Świetna passa Wacława Zimpla trwa w najlepsze. ---Michał Pudło, polish-jazz.blogspot.com

download (mp3 @320 kbs):

yandex mediafire uloz.to gett

 

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluesever) Zimpel Waclaw Fri, 20 Apr 2018 13:59:36 +0000
Wacław Zimpel – LAM (2016) http://www.theblues-thatjazz.com/en/classical/6138-zimpel-waclaw/25390-wacaw-zimpel--lam-2016.html http://www.theblues-thatjazz.com/en/classical/6138-zimpel-waclaw/25390-wacaw-zimpel--lam-2016.html Wacław Zimpel – LAM (2016)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


1 	LAM 1 (Part One) 	3:28
2 	LAM 1 (Part Two) 	10:05
3 	LAM 2 	10:29
4 	LAM 3 (Part One) 	9:42
5 	LAM 3 (Part Two) 	8:20
6 	LAM 3 (Part Three) 	3:24
7 	LAM 3 (Part Four) 	3:43

Wacław Zimpel – Bb clarinet, alto clarinet, bass clarinet, tarogato
Krzysztof Dys – piano
Hubert Zemler – drums, metalophone mooryc, electronics

 

Polish composer and clarinetist Wacław Zimpel is a hungry listener. Ranging time and space, his musical diet has fueled a variety of intercontinental collaborations and explorations, from his work with Carnatic music virtuosos, Saagara, to his tenure in Ken Vandermark’s Resonance Ensemble, from Music of the Yemenite Jews to his resurrection of the medieval music of Hildegard of Bingen. With LAM, Zimpel returns to territory he first prospected on last February’s Lines—the world of the American Minimalists.

This time Zimpel ditches the solo/overdub approach, for his own part sticking to the usual suspects—Bb, alto, and bass clarinets; tárogató—while inviting the contributions of pianist Krzystztof Dys from the Stone Fog quartet and Slalom drummer Hubert Zemler, plus significant post-production and electronics by mooryc. While the expanded lineup may suggest a kind of blossoming from the earlier solo album, the compositions on LAM are actually older than those on Lines. Still, Zimpel’s approach is relatively consistent across both albums, emphasizing hypnotic repetition, careful layering and escalation, and effect over means—meaning when the music demands it, Zimpel will patiently play a simple figure over and over or even sit out for minutes at a time.

Adding up to a cohesive 50-minute suite, the album’s three pieces are broken into even smaller tracks, signposting structural turning points and highlighting Zimpel’s compositional approach. On the prefatory “LAM 1 (Part One),” Dys deploys slow decaying chords to set a solemn mood before shifting up into the measured ostinato around which “LAM 1 (Part Two)” is built. Only then do Zemler and Zimpel step onto the stage, the former with a throbbing mallet groove, the latter intoning gently on bass clarinet. The success of the piece hangs not on any show-stopping bravura but on mesmeric repetition and the way that subtle embellishments on the pattern surface and accumulate like overtones around a drone. It’s these nuances and the organic escalation of the music that suggests the benefits of working with live musicians over mechanical looping and studio overdubs. Yet it should also be mentioned that mooryc’s postproduction effects, though at times difficult to pinpoint, are obviously indispensible to the overall sound.

While “LAM 2” (at under 11 minutes the album’s shortest piece) resets the somber atmosphere with spare piano and plaintive clarinet, the 25-minute “LAM 3” makes the most dynamic use of Zimpel’s slow-build premise. In “LAM 3 (Part One),” interlocking polyrhythms create a dizzying spiral—an uptempo ostinato in Dys’s left hand, a drawn-out arpeggio in his right; Zemler’s endlessly cycling martial snare. Ten minutes later, with the groove tunneling deep, Zimpel launches into a searing solo that perfectly balances emotional lyricism with technical wizardry. “LAM 3 (Part Three)” and “LAM 3 (Part Four)” spend the rest of the album descending from the heights of “LAM 3 (Part Two),” first with a slightly buried piano solo and finally with a return to LAM’s opening melancholy. Sadder still is the silence that falls at the end of the album. ---Eric McDowell, freejazzblog.org

 

LAM to projekt zainicjowany przez klarnecistę Wacława Zimpela, który zaprosił do zespołu perkusistę Huberta Zemlera oraz pianistę Krzysztofa Dysa. Cała trójka posiada podobne doświadczenia muzyczne rozpoczęte klasycznym wykształceniem, graniem jazzu po obecny etap różnorodnych poszukiwań. Najnowszy albumu zawiera trzy utwory (dodatkowo dla praktyczności podzielone na części), choć mógłby z powodzeniem być tak naprawdę jedną długą transową kompozycją. Zimpel po raz kolejny sięga w swych inspiracjach do klasyków repetycji i minimalizmu (La Monte Young, Reich, Riley), które oczywiście przefiltrowuje przez swą wrażliwość i pomysłowość, a przede wszystkim dojrzałość. Klamrą płyty są ponad trzyminutowe ambientowe impresje oparte na pojedynczych akordach kładzionych przez (wykładającego na wydziale jazzu Poznańskiej Akademii Muzycznej) Krzysztofa Dysa. Długie wybrzmienie tych akordów odkrywa otaczające je środowisko dźwiękowe, poprzez które ujawnia się ich autor – kluczowa postać dla tego albumu – producent Mooryc. W postprodukcji dodał on tej płycie mnóstwo charakteru poprzez dołożenie subtelnych elektronicznych smaczków w postaci dyskretnych padów, pogłosów, szmerów, jednym słowem efektów.

Po wyciszonym wstępie klawisz rozpoczyna mantrę w postaci prostego motywu, który z czasem będzie się rozbudowywał nie tracąc jednak swej rytmiczności podkreślanej kreatywną impresyjnością perkusyjną Huberta Zemlera. Na tę wielowymiarową, bez przerwy zmieniającą się konstrukcję lider nakłada kolejne kojące plastry swojego głęboko brzmiącego klarnetu. Utwór jednostajnie się rozpędza, wsłuchiwanie się w jego szczegóły silnie uruchamia wyobraźnię, ale paradoksalnie nawet w momencie kulminacji nie sprawia wrażenia galopującego, a raczej dostojnie kłusującego – ta powściągliwość, asertywność w rozpędzającym biegu jest godna podziwu.

Drugi utwór to przystanek pełen kontemplującego minimalizmu, dronujących fal basowych, głuchych uderzeń dzwonów, epizodów fortepianu i nieśpiesznej melodii granej w wysokich rejestrach klarnetu. Miejscami klimat nasuwa skojarzenia z płytą „Dziwne dźwięki i niepojęte czyny” Mikołaja Bugajaka.

Szybsze tempo, podobny fundament w postaci wkręcającego tematu fortepianowego, ale zdecydowanie bardziej niż w numerze pierwszym regularnie pracująca perkusja, są podstawą kluczowego dla „LAM” prawie 25-minutowego utworu trzeciego. W tym przypadku Zimpel ujawnia się w ekspresyjnie krzyczącej solówce dopiero w 10 minucie, gdy jego partnerzy zdążyli już nadać bębnowi tej machiny konkretny napęd. Wyczucie w płynnym wykorzystywaniu dynamiki przez sekcję rytmiczną jest tutaj kluczowe, dlatego kompozycja mimo długości i bezwzględnej konsekwencji w graniu króciutkiego tematu głównego nie ma szans znudzić się słuchaczowi. Jest on bezbronny wobec transu, który obezwładnia, można się mu tylko poddać.

Oficjalny debiut tria Zimpel/Dys/Zemler wydaje się nie mieć słabego punktu. Wszystkie partie zagrane są perfekcyjnie (trudno uwierzyć, że powtarzane setki razy tematy w dolnej części klawiatury nie są po prostu zapętlone komputerowo), aranż oraz kompozycje są niezwykle przemyślane, a co najważniejsze uwalniają emocje i prowokują refleksje. Bezdyskusyjnie, obok swojego solowego albumu „Lines” Wacław Zimpel dorzuca „LAM” do grona najlepszych wydawnictw tego roku. ---Bartek Woynicz, nowamuzyka.pl

download (mp3 @320 kbs):

yandex mediafire ulozto gett bayfiles

 

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluesever) Zimpel Waclaw Thu, 06 Jun 2019 14:03:26 +0000