Polish Music The best music site on the web there is where you can read about and listen to blues, jazz, classical music and much more. This is your ultimate music resource. Tons of albums can be found within. http://theblues-thatjazz.com/en/polish/4062.html Tue, 16 Apr 2024 04:42:33 +0000 Joomla! 1.5 - Open Source Content Management en-gb Moonlight - Candra (2002) http://theblues-thatjazz.com/en/polish/4062-moonlight/26113-moonlight-candra-2002.html http://theblues-thatjazz.com/en/polish/4062-moonlight/26113-moonlight-candra-2002.html Moonlight - Candra (2002)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


1 	Ronaa 	4:04
2 	Luna II 	4:16
3 	Meren-Re 	4:45
4 	Dialog Ciała 	5:56
5 	Zobaczyć Siebie 	4:22
6 	Asuu 	13:25
7 	Luna 	4:52
8 	Dobranoc 	4:08

Bass, Baritone Guitar – Michał Podciechowski
Drums, Percussion – Maciej Kaźmierski
Guitar – Andrzej Kutys
Keyboards – Daniel Potasz
Vocals – Maja Konarska 
+
Cello – Agnieszka Żygadło (tracks: 8)
Guitar, Baritone Guitar, E-Bow – Marcin Bors
Keyboards – Gienia
Viola – Paweł Brzychcy (tracks: 8)
Violin – Małgorzata Kogut (tracks: 8)
Vocals – A.Ch. Hejne (tracks: 1)

 

Z zespołem Moonlight zetknąłem się pierwszy raz podczas koncertu Pendragona w zabrzańskim Domu Muzyki i Tańca 23 listopada 1996 r., kiedy to występowali jako support. Określano ich wtedy mianem zespołu gotycko-romantyczno-metalowego. Drapieżniejsze brzmienia kompozycji z Kalpa Taru (który to krążek natychmiast nabyłem podczas koncertu) trochę niemile zaszokował niektórych fanów Pendragona, niemniej dla mnie było to nader przyjemne przeżycie. Debiut Moonlight do dziś zresztą pozostaje moją ulubioną pozycją z dorobku grupy, która w miarę kolejnych albumów stopniowo zmieniała swe muzyczne oblicze - zawsze jednak wzbudzając zainteresowanie publiczności art-rockowej. Jest to zresztą nader zastanawiające w kontekście serwowanej twórczości - z formalnego punktu widzenia gdzieś tam ocierającej się o manierę progresywną, ale przecież podążającą w wielu innych kierunkach.

Dziś przypadło mi w udziale skreślenie kilku słów o płycie jak dotąd ostatniej i jest mi z tego powodu nader przyjemnie.

Candra rozpoczyna się dosyć ciężko tudzież zgiełkliwie biorąc pod uwagę zawartość całości - linie wokalne Maji nadają jednak kompozycji firmowego wygładzenia, stanowi to udany kontarst w stosunku do wysiłków sekcji instrumentalnej. Luna II jest już aranżacyjnie znacznie mniej zakręcona i nawet przesterowany momentami głos wokalistki nie odbiera tej kompozycji cechy dość typowej Moonlightowskiej piosenki nie silącej się na jakieś większe ambicje. Trzeci w kolejności track przypomina o obsesyjnym (począwszy od drugiego krążka) pomyśle utworów skupionych wokół postaci Meren-Re. Wybrzmiewa bardzo przyjemna balladka z owym onirycznym akcentem w głosie Maji - techniką często i z powodzeniem stosowaną. Prawdę mówiąc, jak do teraz, Candra niczym szczególnym mnie nie zaskoczyła ni też specjalnie nie zachwyciła, niemniej oto wchodzi Body Dialogue. Znów charakterystycznie zwiewne zwrotki, po których jednak następuje mocny i prześliczny wokalnie refren - niby też nie jest to nic szczególnie wydumanego acz chwyta za serce. Końcówka kawałka zwiastuje ciągoty w kierunku frapującego ambientu, który zostanie jeszcze rozwinięty na tym krążku. Jakby dla uspokojenia To See Yourself niemal w całości opiera się na dobrze znanych wokalnych harmoniach Maji - znów Moonlight z wybitnie odciśniętą, firmową pieczęcią. Było nieco sztampowo? Sztampa się kończy wraz z Asuu. Dziwny, industrialny ambient na początek, potem klawiszowe zagrywki o odcieniu delikatnie psychodelicznym, wreszcie, kolejny raz, przesterowany wokal, wielkie zawirowania dynamiczne - brzmi to jak niebanalna, progmetalowa suita i to z gatunku tych lepszych. Troszkę repetycji jako przyprawa do budzącego szacunek dania. Jestem pod wrażeniem, choć styl gitary (gdyby jeszcze spotężnić brzmienie) jakoś tak kojarzy mi się z panem Matheosem (może to i dobrze :-) Po tym małym szaleństwie album powraca na znajome ścieżki. Bardzo podoba mi się klawiszowy podkład w Luna - uwielbiam takie "pulsujące" plamy tworzące niby li tylko tło. Zespół poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale jak kończy - finał Candra godzień jest wielu zachwytów. Smutna, znana już ballada snuta przez Maję na tle cudownego podkładu smykowego i tak robi spore wrażenie.

To już naprawdę koniec? - dobrej nocy Meren - Re, byłaś z nami tak długo, niemniej to może być koniec. Wczuty w klimat chwili mógłbym jeszcze napisać kilka okołomuzycznych wersów, ale właściwie po co? - "Słowa choć mają ambicję tworzenia... to tylko słowa". Nie napiszę już nic więcej. ---Dobas, artrock.pl

 

They continue with the English vocals that they first started on their previous album, although there are Polish vocals on one track. This is a definite improvement over their last album and for the first time they offer up a long proggy tune at 13 1/2 minutes. Some good variety here and more atmosphere than ever.

"Ronaa" opens with experimental sounds before the song kicks in with vocals. This one rocks. Check out the guitar when the vocals stop briefly. It's heavy duty late. Great start. "Luna II" is much more laid back although it turns fuller before a minute. It settles back as contrasts continue. Man she sounds good on this record. "Meren-Re" opens with drums and guitar as reserved vocals join in. The guitar sounds so good as it's picked like on BAUER's debut. Love that sound. "Body Dialogue" opens with bass and picked guitar as keys join in. It's building. Reserved vocals a minute in. It kicks in after 2 minutes as contrasts continue. It ends in an experimental way.

"To See Yourself" is the only Polish sung track. It's DEAD CAN DANCE- like to start with those vocal melodies that come and go. Vocals come in as well. Piano after 2 minutes. "Asuu" is the epic.It opens with atmosphere as loud experimental sounds come in. PORCUPINE TREE-like synths come in around 2 1/2 minutes. Vocals a minute later are almost spoken. It's heavier 6 1/2 minutes in. Some nice drum work 8 1/2 minutes in followed by some grinding guitar. Nice ! I love when the vocals return. It settles 12 1/2 minutes in to the end in a dark and experimental manner. "Luna" opens with vocals and thick atmosphere. Drums a minute in. Guitar before 4 minutes. "Goodnight" features some guest strings that continue throughout with emotional vocals. A moving track. ---Mellotron Storm, progarchives.comdownload (mp3 @320 kbs):

yandex mediafire ulozto gett bay files

 

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluelover) Moonlight Fri, 15 Nov 2019 16:07:30 +0000
Moonlight - downWords (2005) http://theblues-thatjazz.com/en/polish/4062-moonlight/15447-moonlight-downwords-2005.html http://theblues-thatjazz.com/en/polish/4062-moonlight/15447-moonlight-downwords-2005.html Moonlight - downWords (2005)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


1.    "Szpieg" - 07:56
2.    "Nieodwracalne" - 06:08
3.    "Pati" - 05:42
4.    "W moje ręce" - 06:40
5.    "Insomnia" - 06:10
6.    "Moje słowa" - 03:59
7.    "Pigułka" - 03:09
8.    "Cyrk" - 09:29
9.    "downWords" - 10:43

Maja Konarska – śpiew
Michał Podciechowski – gitara, gitara basowa, sampler, instrumenty klawiszowe
Maciej Kaźmierski – perkusja
Andrzej Kutys – gitara, e-bow
Kuba Maciejewski – sampler,  klawiszowe
Marta Sochal-Matuszyk – skrzypce
Łukasz Matuszyk – akordeon
Marcin Bors – perkusja (6), e-bow, gitara basowa, gitary,  instrumenty klawiszowe

 

Z zespołem Moonlight zetknąłem się na poważnie po raz pierwszy podczas koncertu na krakowskich Krzemionkach w kwietniu 2003 roku, gdzie kapela grała przed Jadis, Johnem Wettonem oraz Areną. I przyznam, że wrażenie było naprawdę znakomite! Dynamiczne, pełne czadu show, świetne patenty gitarowe i oczywiście wielka klasa Mai, zarówno od strony wokalnej, jak i patrząc przez pryzmat kapitalnego kontaktu z publicznością. Nic dziwnego, że widzowie - choć główną atrakcją koncertu były przecież zespoły grające muzykę zupełnie inną niż Moonlight - byli pod dużym wrażeniem.

Na swoich płytach zespół brzmiał jednak inaczej (co nie znaczy, że gorzej) i różnica ta powiększała się wraz z kolejnymi wydawanymi albumami. Z czasem coraz mniej było dynamiki i gotycko-rockowo-metalowych motywów, a więcej ulotnych dźwięków, klimatów i eksperymentów. Tym, co się nie zmieniało, była rola wokalistki i wyśpiewywanych przez nią melodii, które zawsze stanowiły centralny punkt tworzonej przez kapelę muzyki. Nowy album stanowi dość logiczną kontynuację obranej przez Blask Księżyca drogi. Zespół pozostawił za sobą rockowo-gotyckie wspomnienia i na całego zagłębił się w klimatyczne i elektroniczne dźwięki. Podczas odsłuchu przelatywały mi przez głowę nazwy The Gathering (oczywiście ostatnie płyty), Antimatter czy nawet Sui Genesis Umbra, a momentami skojarzenia biegły w stronę ścieżki dźwiękowej do filmu "Inferno" autorstwa Keitha Emersona. O riffach, dynamice czy ładunku energii roznoszącym głośniki można tu zapomnieć. Zamiast tego mamy klimaty trip-hopowe, nieco mrocznego ambientu, transowości. Muzyka płynie niespiesznie, niosąc ze sobą duży ładunek niepokoju i zimnych, mrocznych emocji. A że dusznego klimatu nie rozładowują także melodie, których nie da się zaliczyć do gatunku "chwytliwe", to "DownWords" zdecydowanie nie jest płytą łatwą do przyswojenia.

W sumie przyznam, że z jednej strony mam dla zespołu bardzo dużo szacunku za to, że nie idzie na łatwiznę. Na kolejnych płytach szuka nowych brzmień, ciągle stara się wymyślić coś nowego, odcisnąć na muzyce własne, "moonlightowskie" piętno. Nie szuka też łatwego poklasku, próbując naśladować np. Delight, który dzięki rockowej i melodyjnej najnowszej płycie "ustawił" się w muzycznym biznesie (żeby była jasność: płyta "Od Nowa" bardzo mi się podoba i życzę Delight wykorzystania szansy w 1000%!). Z drugiej jednak strony "DownWords" jakoś mnie nie przekonał. Niby ciężko się do czegoś przyczepić, bo zespół bardzo zgrabnie operuje przyjętą konwencją, ale ta muzyka jakoś do mnie nie trafiła. Może brakuje kilku przykuwających uwagę melodii? Może paru "żywszych" partii? Może numery są zbyt długie i za duży w nich nacisk na hipnotyzowanie słuchacza, a za mały na jego "pobudzenie"? A może po prostu nie do końca pasuje mi stylistyczna wolta wykonana przez Moonlight?

W każdym razie, choć przykładowo "Nieodwracalne" czy "Insomnia" bardzo mi się podobają, to płyty w całości nie mogę umieścić na skali ocen wyżej niż gdzieś pomiędzy dobrze i bardzo dobrze. Ale i tak będę z ciekawością wypatrywał kolejnego albumu Moonlight, bo nawet jeśli również do mnie nie przemówi, to na pewno będzie to muzyka oryginalna i nietuzinkowa. ---Tomasz "YtseMan" Wącławski, rockmetal.pl

download: uploaded filecloudio anonfiles yandex 4shared solidfiles mediafire mega nornar

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluelover) Moonlight Thu, 23 Jan 2014 16:42:01 +0000
Moonlight - Floe (2000) http://theblues-thatjazz.com/en/polish/4062-moonlight/23887-moonlight-floe-2000.html http://theblues-thatjazz.com/en/polish/4062-moonlight/23887-moonlight-floe-2000.html Moonlight - Floe (2000)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


01. Tabu - 04:43
02. Lekarstwo na sen - 05:24
03. List z raju - 05:04 (Bonus track)
04. Taniec ze śmiercią - 02:41 (Bonus track)
05. Meren re (Akt ostatni) - 04:11
06. Meren Re (Dobranoc) - 07:29 (Bonus track)
07. ... - 02:28
08. Obsesja - 04:33
09. Shadizar - 07:12
10. Kiedy myśli mi oddasz - 04:37
11. Kochanka - 09:14
12. Nic w życiu nie zdarza się przypadkowo - 04:33

+ Bonus Video - "List z raju"

Paweł Gotłas - bass gutar
Maciej Kaźmierski - drums
Andrzej Kutys - guitar
Daniel Potasz - keyboards
Maja Konarska - vocals
+
Artur Dominik - percussion
Paweł Brzychcy -viola
Małgorzata Kogut - violin
Agnieszka Żygadło - cello
Marcin Bors - guitar (01, 04, 11)
Magda Zając - backing vocals (01)

 

Nowy album szczecińskiego Moonlight zaskakuje. I to w dwie strony. Z jednej mamy uzupełnienie do poprzednich wydawnictw spod znaku księzycowego blasku, z drugiej jednak istotna zmiana gry. Gdzie się podział ten odchodzący od rockowych schematów Moonlight ? To wiedzą zapewne tylko muzycy.

Muzycznie oraz tematycznie Floe do deja-vu. Temat Meren Re powraca, jednak z pewnym smaczkiem ... i dreszczykiem przyprawiającym o gęsią skórkę. Kim jest owa Meren Re ? Na to pytanie chyba nie znajdziemy odpowiedzi w dotychczasowym dorobku zespołu. Zaskakująca fantazja liryczna przeplata się z dość brutalną rzeczywistością bohatera tej opowieści, przyprawiona do smaku odpowiednią muzyką jakże odmienną od tego co słyszeliśmy na poprzednich albumach. Duża ilość aranżacji symfonicznych i zepchnięcie partii gitar w drugi plan - tak przedstawia się właśnie Floe. Moonlight od początku prezentował się jako zespół z bliżej nieokreślonego nurtu - na tyle oryginalny w polskiej scenie muzycznej, przyćmiewał blask gwiazd i zdobywał zwolenników, jednak niestety chyba nie dotyczy to albumu Floe. Muzyka jest dojrzalsza, bardziej jednak skierowana do fanów niż ludzi ocierających się przypadkowo. Rozbudowane tematy symfoniczne, o których wspomniałem to ciekawy smaczek - jednak aby posmakować tortu Moonlight raczej należałoby znać całą muzyczną przeszłość - wszystko ma swoją kontynuację, przeszłość i przyszłość - i tak właśnie się prezentuje Moonlight. Album jest o pożegnaniu, temat uczuć to już chyba tradycja w dorobku zespołu, zresztą temat uczuć wyrażany w muzyce to wręcz cała historia większości muzycznych tworów. Tutaj jednak spotykamy się z odmienną formą - powrót liryczny do albumu Meren Re. Opis żalu(List z raju), rozpaczy (MEREN RE - ostatni akt )czy nawet złości na kogoś, kogo już nie ma (Taniec że śmiercią). Ogólnie Floe jest spokojną - bardziej stonowaną produkcją - dynamika wyrażona w Taniec ze śmiercią i Kochanka dość mocno kontrastuje z pozostałymi elementami. Ogólnie utwór Kochanka jest pewnym odstępstwem od dotyczasowego grania Moonlight. Dość śmiały eksperyment mocno podkreślający temat utworu który .... zgubił gdzieś ostatni utwór ! A jednak - Nic w życiu nie zdarza się przypadkowo. Album kończy teledysk do utworu List z raju ... który przyznam szczerze mi się nie podoba. Autorom zabrakło chyba pomysłów.

Czas na podsumowanie. Płyta ogónie udana, jednak troszkę mało tej potrawy bliskowschodniej, z której zawsze słynna była kuchnia Moonlight. Album raczej jest trudną pozycją - można ją śmiało przyrównać do Brave zespołu Marillion, jednak są przebłyski próby podejścia do muzyki w sposób popowy - refren - zwrotka - refren etc i wszystko się kręci. Jako smakosz potrawy Moonlight mam tylko nadzieję, że to przelotne, bo zespół stać na naprawdę wartościowe albumy niż popularne śpiewane przez wszystkich krótkie utwory. Płytę polecam, bo warta swojej oceny. ---Naczelny, artrock.pl

download (mp3 @320 kbs):

yandex mediafire ulozto cloudmailru gett

 

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluelover) Moonlight Mon, 06 Aug 2018 15:24:44 +0000
Moonlight - Yaishi (2001) http://theblues-thatjazz.com/en/polish/4062-moonlight/20507-moonlight-yaishi-2001.html http://theblues-thatjazz.com/en/polish/4062-moonlight/20507-moonlight-yaishi-2001.html Moonlight - Yaishi (2001)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


01. Yaishi
02. Col
03. Ergo Sum
04. W Końcu Naszych Dni
05. Historia Do Zapomnienia
06. Zapach
07. Meren-Re (Rapsod)
08. Jesugej Von Baatur
09. ∞
10. Nic
11. Gebbeth

Michał Podciechowski - Bass
Maciej Kaźmierski - Drums
Maja Konarska - Vocals
Daniel Potasz - Keyboards
Andrzej Kutys – Guitars

 

Ten zespół od zawsze odgrywał niezastąpiona rolę w moim muzycznym życiu, każda jego płyta nie tylko pokrywała się z moimi muzycznymi fascynacjami, lecz także wiernie odzwierciedlała uczucia, marzenia, myśli... Wszystko zaczęło się od debiutu "Kalpa Taru", każde kolejne płyty dopełniały ten stan, choć już nie potrafiły wstrząsnąć mną tak bardzo. Marzyło mi się, by Moonlight nagrał kiedyś album, który połączy atuty wszystkich swoich wydawnictw, album, który z jednej strony zaskoczy soczystym ciężarem, a z drugiej zauroczy doskonałym pięknem i poetycką subtelnością. Teraz bez wahania mogę powiedzieć, że moje oczekiwania się spełniły. "Yaishi" jest jak wulkan sprzecznych emocji, rozrzucanych po zakrętach chwiejnego życia. Faktycznie Światło Księżyca jeszcze nigdy nie świeciło z taką mocą, jeszcze nigdy nie brzmiało tak soczyście i czadowo ("Historia do Zapomnienia", "W końcu Naszych Dni"). Niektórzy doszukują się tu nawet nu tone'owych wątków... Cóż, może to i prawda, ale nie sposób nie dostrzec, że grupa jakkolwiek by nie brzmiała, z jakąkolwiek stylistyką by nie romansowała, nigdy nie traci swej tożsamości. Ale zaskakująca ciężkość to zaledwie jedna strona medalu. Bo na "Yaishi", poza najostrzejszymi w karierze fragmentami, znajdują się także kompozycje zaskakująco łagodne, w których na pierwszy plan wysuwają się subtelne klawisze, nieśmiała gitara i oczywiście poetycki głos Mai Konarskiej ("Ergo Sum", utwór nr 9). Mnóstwo w tej muzyce emocji, harmonii, mnóstwo sprzeczności i zaangażowania. Jest tu miejsce na niekonwencjonalną przebojowość ("Yaishi"), na zaspane piękno i słodycz poezji ("Ergo Sum", utwór nr 9), na smutek i silną próbę przezwyciężenia samotności ("Nic", "Meren Re (Rapsod)"), na elektroniczny eksperyment połączony z dobijającym ciężarem ("W końcu naszych dni"), na prawdziwy czad i nieokiełznany bunt ("Historia do zapomnienia")... Nie brakuje zakręcenia i odrobiny psychodelii ("Col", "Gebbeth", "Zapach"). Nie brakuje klasycznych księżycowych kompozycji ("Jesugej Von Baatur", "Yaishi")... Przede wszystkim jednak nie brakuje magii, niesamowitości i nieziemskiej atmosfery. Dźwiękowe pejzaże oczywiście nie mogłyby istnieć bez cudownego wokalu Mai. Tu, podobnie jak na poprzednich dziełach, prezentuje ona całą gamę swych możliwości - od rozmarzenia, delikatności, przez chłód, po zadziorność i drapieżność. Oczywiście jak zwykle na oddzielną uwagę zasługują filozoficzne teksty pełne metafor, tajemnic, liryzmu... Ale i cała muzyka taka jest - pełna zaangażowania, pasji, magii, marzeń, przestrzeni...

"Yaishi" bez wątpienia można polecić tym wszystkim, którzy lubują się w oryginalnych, różnorodnych dźwiękach mocniejszego kalibru. Trudno jednoznacznie wybrać konkretny krąg zainteresowanych. Metal gotycki, z którym najczęściej identyfikowany jest zespół, to zdecydowanie zbyt stereotypowa etykietka. Tych dźwięków nie można nigdzie zaklasyfikować. Po prostu są, odurzają i na zawsze pozostaje na dnie duszy. ---Margaret, rockmetal.pl

 

There's a change in direction on MOONLIGHT's fifth studio album as Maja sings it all in English instead of Polish for the first time. Also there is a more commercial flavour to their sound. All this is an attempt to gain some headway in the music business of course. A new bass player is on board as well.

"Yaishi" has some good atmosphere with those synths as maja sings "Betrayal is sister of love". It's interesting to be able to read their lyrics for the first time. Obviously I have had no idea what Maja had been singing about on all the previous albums. A fuller sound before 1 1/2 minutes then it settles again as contrasts continue. Great sound 3 1/2 minutes in as riffs take over. "Col" is a song about sex. Okay maybe it was good that I didn't understand what she was singing about before (haha). The female groaning is too much which is unfortunate because there are some outstanding moments on this one. "Ergo Sum" is laid back as vocals join in. Very smooth but the lyrics are again really suggestive. "At The End Of Our Days" is heavy duty early then it settles with vocals. It's heavy again as contrasts continue. "A Story To Forget" is better when it kicks in but i'm not a big fan of this one.

"Scent" has this experimental intro with drums. Guitar comes in followed by soft vocals as it settles. It kicks in again. Vocal melodies and heaviness 3 1/2 minutes in then piano takes over with drums to the end. "Meren- Re (Rapsod)" is my favourite. Synths wash in as vocals and bass join in. A beautiful sound. "Jesugej Von Baafur" fetaures heavy drums and synths as vocals join in. It's better 1 1/2 minutes in with riffs. "(Infinity)" opens with piano as whispered vocals join in. This is slow moving. A fuller sound after 2 minutes but it's brief. It's back 3 1/2 minutes. "Nothing" again opens with piano as reserved vocals join in. It kicks in after a minute. Not a fan of this one. "Gebbeth" has this beat with bass then vocals. A fuller sound 2 1/2 minutes. Great sound a minute later. ---Mellotron Storm, progarchives.com

download (mp3 @320 kbs):

yandex 4shared mega mediafire cloudmailru uplea ge.tt

 

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluelover) Moonlight Sat, 15 Oct 2016 12:45:15 +0000
Moonlight ‎– Moonlight (1993/2003) http://theblues-thatjazz.com/en/polish/4062-moonlight/23199-moonlight--moonlight-19932003.html http://theblues-thatjazz.com/en/polish/4062-moonlight/23199-moonlight--moonlight-19932003.html Moonlight ‎– Moonlight (1993/2003)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


1 	4th Flight Of Butterfly 	0:42
2 	V.I.T.R.I.O.L. 	4:47
3 	Desert 	4:02
4 	Curacja 	4:59
5 	Czas Salomona 	2:37
6 	Bestia 	4:01
7 	Irish Coffee 	2:04
8 	Ci Co Wierzą 	7:39

Bass – Michał
Drums – Maciek
Guitar, Keyboards – Marcin Bors
Guitar – Andrzej
Keyboards – Gienia
Mixed By – Marcin Bors
Vocals – Maja Konsrska

 

Piosenki te powstały po raz pierwszy w 1993 roku. Minęło dziesięć lat i zespół nagrał je na nowo. "To nie jest nasza nowa płyta. Potraktuj ją jako twórcze wariacje na tematy dawne" - czytamy na okładce albumu. ---muzyka.onet.pl

 

Grupa powstała w 1991 roku w Szczecinie początkowo pod nazwą Under The Vail Of Honesty z inicjatywy przyjaciół z VI LO: Daniela Potasza, Szymona Goebla i Tomasza Kopczyńskiego.

Wkrótce do zespołu dołączyli Maja Konarska, Katarzyna Michalewicz, Andrzej Kutys i Arkadiusz Wlazło. Na potrzeby demo zatytułowanego Moonlight, wydanego w 1993 roku przez niezależną wytwórnię Rock'n'Roller, w Studio Akademickiego Radia Pomorze grupa zarejestrowała dziewięć utworów. Demo zostało pozytywnie ocenione zarówno przez fanów, jak i krytykę, i zaowocowało koncertami m.in. na pierwszej edycji festiwalu Castle Party oraz w Jarocinie. ---trojmiasto.pl

download (mp3 @320 kbs):

yandex mediafire uloz.to gett

 

back

]]>
administration@theblues-thatjazz.com (bluelover) Moonlight Mon, 19 Mar 2018 14:46:05 +0000