Pogodno - Opherafolia (2007)

Ocena użytkowników: / 0
SłabyŚwietny 

Pogodno - Opherafolia (2007)

Image could not be displayed. Check browser for compatibility.


01. Tafle Szkła
02. Sfinks
03. Alinka
04. Międzymordzia
05. Ekwador Lou/Ekwador Bosyhaj
06. Fenomeno
07. Knieje
08. Pijak Śmierdziuch
09. Basia
10. Rym Cym Cym Czyli Lot
11. Prój Skaj/Et Fon Houm
12. Et (Slajd Ritern)
13. Wezio Song
14. Finał
15. Studio Ziew

Jacek Szymkiewicz "Budyń" – guitar, vocals
Maria Dąbrowska - vocals
Jarosław Kozłowski – drums, vocals
Marcin Macuk – piano, vocals
Michał Pfeif – bass guitar, vocals

 

Można nie lubić Pogodno, ale trudno zespołowi zarzucić, by kiedykolwiek schlebiał czyimś gustom. Na "Opherafolii", piosenkami towarzyszącymi przedstawieniu wrocławskiego Teatru Muzycznego Capitol, grupa kolejny raz udowadnia, że jest piekielnie oryginalna. Dobrze, że ta oryginalność nie jest celem samym w sobie.

Znajdziemy tu wszystkie elementy, które znamy z poprzednich płyt grupy, a więc gitarowy rock, awangardę, blues, jazz, swing, a nawet muzykę dancingową. Tyle że tym razem punktem wyjścia dla tej różnorodności jest naprawdę ostre granie. O ile "Tafle szkła" kończą się zanim tak naprawdę się rozpoczną, drugi z kolei "Sfinks"" to już konkretna rockowa jazda bez trzymanki. W singlowej "Alince" pobrzmiewają echa Led Zeppelin, dynamiczny "Pijak śmierdziuch" kojarzy się z The Doors i polską Ścianką, a "Wezio song" przypomina co bardziej energetyczne dokonania King Crimson. W tym towarzystwie znalazło się też miejsce na rzewną pościelówę "Prój skaj/Et fon houm" i fortepianowe "Knieje", którymi w swoich psychodelicznych początkach nie wzgardziłaby pewnie Pink Floyd. Pogodno nie byłoby sobą, gdyby całej tej rockowej otoczki nie zanurzyło w pełnym brzmieniowych zabaw sosie. Raz po raz słyszymy tu więc oryginalne instrumentarium (trąbki, puzon, syntezatory), a piosenkom towarzyszą odlotowe dialogi i odgłosy ze studia. Trudno jest też znaleźć choćby jeden kawałek, który od początku do końca zachowałby ten sam charakter. Najlepszy przykład to iście szatański dziwoląg pod tytułem "Rym cym cym czyli lot".

Osobna sprawa to teksty. Równie wulgarne, co błyskotliwe, wyjątkowo rubaszne i zarazem pastiszowe. Pogodno celuje w absurdalną konwencję słowną i wyraźnie się nią bawi, nawiązując do Gombrowicza, Czubaszek i Monty Pythona. Stąd nie powinno nikogo dziwić, że ekwadorscy czeladnicy towarzyszą tu hordom najeźdźców z innej planety, pijakom czy rozmiłowanej w ogrodnictwie cioci Basi.

Powie ktoś, że za wiele się tu dzieje, że trochę bez ładu i składu to wszystko, i że w ogóle jakoś dziwacznie. Być może. Wystarczy jednak posłuchać tej płyty trochę dłużej, by przekonać się, że Pogodno ma wyjątkową rękę do dobrych utworów, a wiele z zaprezentowanych tu nonsensów ma swoją ukrytą logikę. A nawet jeśli nie, to jak można nie polubić zespołu, który pokusił się o zaśpiewanie czarownej balladki a la Kiljański, używając do tego wyłącznie słów "E.T. phone home"? --- Paweł Piotrowicz, muzyka.onet.pl

download (mp3 @320 kbs):

yandex 4shared mega mediafire uloz.to cloudmailru uplea

 

back